The Body Shop: Masło do ciała o zapachu mango

Cześć!

Nareszcie jakiś nowy post, ostatnio nie mam czasu, ani weny na pisanie. Też tak czasem macie? ;) 

Mam nadzieję, że w najbliższym czasie również zmaluję makijaż letni, planuję coś z kolorkiem. Jestem niewyspana, nic mi się nie chce, ale cóż... Trzeba to przezwyciężyć i zacząć pisać z cappuccinem w ręku. Także, zapraszam na recenzję! 

Dzięki Madzi (joyofjelly.blogspot.com) mogłam przetestować masełko o zapachu mango. 

Opakowanie jest plastikowe i solidne, góra jest odkręcana. Lubię taką formę opakowań dla kosmetyków, chociaż do tubek też nie mam zastrzeżeń. 

Masło po prostu jest masełkowate, cudne w swojej konsystencji i przepięknie pachnie! 

Uwielbiam zapach mango, a ten nie jest sztuczny. Bardzo przyjemny. Dodatkowo współgra z moim peelingiem w takim samych zapachu. 

Produkt zostawia delikatny film na skórze. Nie przeszkadza mi to. Skóra po użyciu wygląda na promienną, jest gładka i dobrze nawilżona. Zapach delikatnie otula ciało. 

Ogólnie rzecz biorąc...

Stawiam sobie dwa pytania: gdzie ja byłam wcześniej? Jakim cudem wcześniej to masełko do mnie nie dotarło?

Jest on na pewno moim ulubieńcem. Konsystencja, przyjemność używania. Zapach, który potem wszyscy czują wokoło. Coś pięknego. Żadnych minusów. Dzięki nawilżeniu fajnie odświeża kolorowy tatuaż, jest ładniejszy. Myślałam, że będzie mniej wydajny, ale właściwie z wydajnością jest dobrze. Na pewno kupię inne zapachy! 

Jaki jest Wasz ulubiony zapach?

Dajcie mi koniecznie znać co powinnam kupić, na co się skusić i czy jakieś zapachy to niewypały. :) 

Klaudia